Po raz pierwszy spotkałyśmy się z Hanią na jednym z moich spotkań autorskich w gościnnym Nałęczowie wiele lat temu. Hania, pragmatyczną stroną swojej barwnej natury dopilnowała, by nasza znajomość nie utknęła w martwym punkcie i dopisała jej ciąg dalszy. Następstwem tego spotkania były maile, spotkanie w Brugii, a później w Brukseli. Przypieczętowaniem znajomości - wspólny udział w Targach Książki w Krakowie. Nadal mamy ze sobą rzadki, ale serdeczny kontakt. Jak mogłabym zdefiniować Hankę? Jej osobowość wymyka się stereotypom. Z jednej strony ogromna wrażliwość artystyczna, z drugiej - twarde stąpanie po ziemi, bezkompromisowość i "ruszanie z posad bryły świata", niepopularne, lecz szczere sądy na różne tematy, poparte solidną znajomością tematu. I nieustanny rozwój. I mnóstwo planów na przyszłość, które NATYCHMIAST wprowadza w życie. Ot, tak po prostu, z marszu... Najwięcej o niej powiedzą jej własne słowa: Konfrontację z czasem przechodzę bez głębokich zmarszczek na twarzy i z ograniczoną ilością kontaktów międzyludzkich. Dla mnie najbardziej skutecznym sposobem na spełnione życie jest zerwanie kontaktów z kuzynkami i koleżankami, które utknęły w swoim martwym punkcie zgnuśnienia, chorowania, marazmu i nic-nie-robienia... Powstał z tego właśnie ten tekst, który macie przed oczyma. Zapraszam do barwnego świata Hanny Wasiak. Haniu, od czego zaczęłabyś naszą rozmowę? Agnieszko, zacznijmy rozmowę od fragmentu mojej trzeciej książki zatytułowanej: „Radość cierpienia” MYŚL GANDIEGO Najpierw cię ignorują Potem śmieją się z ciebie Później z tobą walczą Później wygrywasz Najpierw mnie ignorowali Potem śmiali się ze mnie Później ze mną walczyli Teraz wygrałam… Właściwie jak Cię znam, Twoje życie jest pasmem zwycięstw nad przeciwnościami losu, fizycznymi niedogodnościami, głupotą urzędników i ograniczeniami ludzkiego myślenia. Gdzie w tym wszystkim sytuuje się oryginalny pomysł na muzeum misiów i torebek? Urządzenie Muzeum Torebek i Misiów to była po prostu konieczność – moje zbiory nie mieściły się w mieszkaniu… Dlaczego akurat taki mariaż: torebki i misie? Pierwsze kojarzą mi się z kobiecością, a drugie z dzieckiem. Czy chodzi o małą dziewczynkę w nas? Torebka to radosne wspomnienia z mojej młodości, a miś – to pamięć dobrego, wiejskiego dzieciństwa. Co otwarcie muzeum zmieniło w Twoim życiu? Mam ogromną satysfakcję, że udało mi się zrobić coś unikalnego i jedynego na świecie. Nie znalazłam nigdzie muzeum, które by łączyło losy misiów z historiami torebek. Poza tym, mam takie poczucie, że zorganizowanie tego Muzeum jest największym i najciekawszym moim życiowym osiągnięciem. Wadą prowadzenia takiej instytucji jest brak czasu na popołudniową drzemkę. Jaka była reakcja Twoich znajomych? Nawet nie wiem; nie mam czasu na takie szczególne obserwacje. A tak ogólnie - jedni zazdroszczą pomysłu i odwagi, a inni współczują, że na oświetlenie lokalu nie zarobię. ![]() Co się zmieniło w misiowym świecie Hanny Wasiak od naszej ostatniej rozmowy czy muzeum ewaluowało, czy nadal chcesz je prowadzić? Co uosabiają Twoje misie? Najważniejsze jest to, że udało mi się wybyć z Nałęczowa. Mieszkając w tym miasteczku przez pięć lat coraz bardziej zauważałam, że tam nie da się zapuścić korzeni – bo gleba licha, jałowa i sucha, a zawiść ludzka przeogromna. Władze i społeczeństwo tej zaściankowej aglomeracji nie dojrzeli do tego, aby na ich terenie było Muzeum Torebek i Misiów z eksponatami i kontaktami z całego świata. Zasoby mojego Muzeum przewiozłam do innej miejscowości. Jak wiem, muzeum to tylko jedna z wielu Twoich pasji :) Opowiedz nam o innych. Kiedyś skończyłam studia na wydziale ekonomii, a potem różne studia podyplomowe, m.in. na wydziale teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Z zawodu jestem księgową i nadal z radością rozliczam przychody, koszty i podatki. Cokolwiek robię – to w danym momencie staje się moją pasją. To zawsze daje mi radość życia. Jeśli kaligrafuję – wówczas wielką frajdą jest otwarcie kałamarza, zanurzenie stalówki w atramencie czy tuszu, usłyszenie skrzypienia tej stalówki po papierze. Kaligrafuję w języku hebrajskim oraz aramejskim i zawsze jestem pełna podziwu dla tych liter i biblijnych tekstów przepisywanych moją ręką. Poza tym piszę artykuły, od czasu – do czasu udzielam prasowych, radiowych i telewizyjnych wywiadów. Kaligrafią zafascynowałam się dzięki Ani Cieślik. Poznałyśmy się na onkologii podczas jej kolejnej chemioterapii. Florystyka, kaligrafia, fascynacja Biblią, podróże po świecie, pisanie książek – to był Jej sposób na siedemnastoletnie współistnienie z rzadką odmianą nowotworu. Dla mnie kaligrafia miała być epizodem – wakacyjną wigierską przygodą, a potem okazała się pasją. Nadal kaligrafuję w języku hebrajskim i aramejskim – czasami są to dłuższe fragmenty Biblii, a niekiedy kilka słów na zakładce do książki. Najważniejsze jest to całe przygotowanie: kałamarz - tusz lub atrament, stalówki, obsadki, czasami pióro gęsie, papier. A potem to już tylko skrzypienie stalówki, kilka kleksów… Kaligrafia, a szczególnie w języku hebrajskim, to także niezwykły sposób na ćwiczenie zwojów mózgowych. Co roku uczestniczę w warsztatach kaligrafii prowadzonym przez Kasię i Bogdana z Krakowa. Jeśli piszę wiersz do kolejnej książki – to czynię to z radością, bo wiem, że gdzieś-kiedyś-komuś te słowa będą potrzebne do życia. A jeśli z kimś rozmawiam, to w tym momencie rozmowa staje się moją pasją. Od kilkunastu lat egzystuję bez telewizora, a od kilku miesięcy – bez radia. Czytam tylko dobre czasopisma i wyjątkowo dobre książki a w kinie oglądam najciekawsze filmy. Opublikowałam kilka artykułów dotyczących tematyki towarzyszenia osobom chorym, m.in. „Jak żyć znając diagnozę choroby nowotworowej?” Napisałam i wydałam cztery książki: tomik poezji: „Scenariusz na życie z nowotworem” (2014) „Życie snami (za)pisane” (2016), „Radość cierpienia” (2017) i „Mój zwierzyniec i jego genius loci” (2018). Piszę teraz książkę, której roboczy tytuł był: „Scenariusz na życie z wirusem”, a ponieważ mamy już dość tego wirusa, pandemii i tego „lokdałnu”, to zmieniłam tytuł na: „Radość życia w Ustroniu”. Tematyka wirusowo – pandemiczna będzie tylko w jednym rozdziale. To takie moje notatki, refleksje i swobodne uwagi zapisywane podczas trwania wirusowej pandemii plus coś tam z mojego bogatego literackiego archiwum. Książka na pewno zostanie wydana w połowie 2021 roku – czyli promocja – na Krakowskich Targach Książki na stoisku SOBIE A MUZOM prowadzonym wspólnie od kilku lat z Andrzejem Śliwą, Andrzejem Burkietem, Sylwestrem Minko, Agnieszką Korzeniewską i Magdą K.
0 Komentarze
|
Archiwa
Styczeń 2021
Cliquer ici pour modifier.
Cliquer ici pour modifier.
Stop, Stop, Stop! - krzyczę przerażona. |