Niezależnie od szerokości geograficznej, religii, czy światopoglądu Dzień Matki jak żaden inny, wywołuje w nas wiele emocji, najczęściej pięknych, pogodnych, ale też tych rozrywających serce. I chociaż w zależności od okoliczności różnie go przeżywamy, ten dzień po prostu dotyczy nas wszystkich bez wyjątku. ![]() Dzień Matki. Obchodzony jest w Europie zazwyczaj w maju: w Belgii w drugą jego niedzielę, a w Polsce 26 maja. Flamandowie z Antwerpii rozpieszczają swoje mamy 15 sierpnia, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wszyscy jesteśmy dziećmi naszych mam. Chociaż czasami nie jest nią ta, która nas urodziła, ale ta, która obdarzyła nas miłością. Teresa miała dwadzieścia lat i chłopaka, z którym planowała wspólną przyszłość. Ale jeszcze nie teraz. Póki co, brała z życia pełnymi garściami: tańczyła i śpiewała w jednym z najbardziej rozpoznawalnych zespołów tańca ludowego w Polsce. Zespół świecił triumfy również za granicą . Były wczesne lata siedemdziesiąte i przynależność do zespołu była dla Teresy oknem na zachodni, barwny świat, którego nie zamierzała sobie zamykać. Nie myślała jeszcze zakładać rodziny. Gdyby nie Zośka. Dziewczynka trafiła do nich „na przechowanie.” W zaprzyjaźnionym domu dziecka właśnie była epidemia odry i zdrowe dzieci „rozparcelowano” po znajomych „ciociach.” Jedną z takich cioć była Teresa i jej mama. Wzięły dziewczynkę na miesiąc. Nie było mowy o adopcji. Głodnej zagranicznych występów, podróży i aplauzów Teresie nawet do głowy to nie przyszło. Ani nikomu innemu. Jej mama własnie pochowała męża, sama nie była już pierwszej młodości. Trzyletnia dziewczynka mówiła do niej babciu, a gdy Teresa pojawiła się po tygodniowej nieobecności w domu, zawołała do niej :”mamo”. I tak już zostało! Dwudziestolatkę nawet bawiła ta niezobowiązująca zabawa w mamę i córkę, do momentu, gdy trzeba było oddać Zosię. Teresa opierała się rodzącemu się między nią, a dzieckiem uczuciu, kusił ją wielki świat, jednocześnie miała w oczach smutną twarz dziewczynki, gdy w pośpiechu odstawiła ją do domu dziecka, jak się odwozi niepasujący mebel. Ale decyzja zapadła gdzieś poza nią. Wróciła tam jeszcze tego samego dnia. Nazajutrz rozpoczęła załatwianie papierów, postawiła na głowie cały świat, uruchomiła wszystkie znajomości. Wreszcie się na coś przydały. Procedura adopcji poszła sprawnie. Naturalne i oczywiste było dla niej, że Zosi trzeba stworzyć rodzinę. Ten argument przyśpieszył decyzję o ślubie. Urodziła Zenkowi jeszcze dwójkę dzieci. Ale to Zosia dzwoni do niej prawie codziennie i ma dla niej najwięcej czułości. Jej pierwsza córka. Oczywiście wie, że Teresa nie jest jej biologiczną matką. Nie miała nigdy potrzeby dowiedzenia się kim byli jej prawdziwi rodzice. Bo cóż w tym wypadku znaczy: prawdziwy? Jest to dzień radości, ale też niepowetowanych strat. Niektóre z nas są mamami, inne tęsknią, czasami bezpowrotnie za smakiem macierzyństwa . Niektóre z nas noszą nieuleczalne rany w sercu, których czas nie goi, ale je co roku otwiera...
Potem córeczka już tylko spała, była coraz słabsza, bardzo cierpiała. W piątek, by zdążyć przed weekendem, w który wypadał Dzień Matki , przedszkolanka przyniosła mi dwa rysunki, które były tajemnicą i prezentem z tej okazji - mówi Ania - Jeden z nich przedstawiał odciśnięte rączki, a drugi całą naszą rodzinę. Rysunki odłożyłam na bok i skupiłam się na ulżeniu w bólu córeczce. Odeszła w moich i mego męża ramionach w sobotę wieczorem. Następnego dnia zorientowałam się, że właśnie dziś jest TO święto. Ten prezent wisi teraz u mnie w ramce i przypomina, że jeszcze zdążyła. Tak jakby chciała zostawić po sobie coś, co sprawia, że co roku w dzień matki uśmiecham się choć przez chwilę. Najgorsza jest tęsknota, zgodnie mówią Gosia i Beata, które niedawno straciły jedynych synów, Poznały się w jednej z grup wsparcia. Wiara uratowała je przed szaleństwem, tak jak i kolejną moją rozmówczynię: "Pragnęłam popełnić samobójstwo, tylko wiara cofnęła mnie przed tym krokiem". Żadna terapia nie pomaga, nie ma takiej, która przyniosłaby ulgę. Instynktownie szukają innych matek, które noszą ten sam ciężar w sercu. Czują się bezpiecznie w swoim gronie, głaszczą swój ból, wspominają dzieci, dla nich nie ma już ratunku; by nie zwariować - biegną innym na pomoc. Działają w wielu organizacjach, pomagają biednym, ratują uzależnionych. Właściwie nie mają już innego życia. Instynkt zachowawczy nakazuje im nie biczować się winą, nie patrzeć wstecz, nie mówić: gdybym zrobiła to czy tamto... gdybanie nic nie da, wywołuje koszmary, potwory, które zżerają duszę. Znajomy ksiądz powiedział Beacie: nie patrz do tyłu, tam tylko otchłań, pociągnie cię za sobą, patrz do przodu, w stronę życia. I tak stara się robić. Joanna zabija ból sportem, desperacko każdego dnia: gdy ciało jest obolałe z wysiłku, mniej słychać krzyk duszy. Dlatego bierze udział w zawodach sportowych seniorów, wygrywa konkursy, jest bardzo zajęta, do utraty tchu, boi się bezsennych nocy, pada ze zmęczenia by nie myśleć, choć czasami natrętne pytania przychodzą w snach i dręczą bez litości. Bartek jest synem. On z kolei nie zdążył pożegnać się ze swoją mamą. Ten przerwany w pół akord wspólnej niedoskonałej relacji uwiera jak kamyk w bucie. Pewnie na zawsze już tak zostanie.
Mama Kingi sama siebie nazywa podłą suką, nie może zrozumieć, że córka ma dla niej dużą dawkę irracjonalnej miłości. Kingę chowała babka, a ona, wspomina dziś to z ogromnym wstydem, zabraniała córce przy koleżankach mówić do siebie: "mamo". W życiu liczyła się najbardziej dobra zabawa. Dziś ma postępujące stwardnienie rozsiane. Kinga jej wybaczyła. Sama walcząc desperacko stworzyła ciepłą rodzinę. Każdego roku w ten dzień daje matce ogromny bukiet róż i zabiera ją na obiad do restauracji. Nie rozmawiają o przeszłości. Chociaż obie czują, że bardzo by chciały pewnego dnia odbyć tą najtrudniejszą z rozmów...
Tak, mimo swej dojrzałości jestem dzieckiem dla swej mamy. I w tym cały czar , że czas płynie i tyle się zmienia wkoło a to jedno pozostaje bez zmian. Dziś wiele jest poradników dla rodziców, wiele blogów jak być fit mamą, mamą sukcesu itp. Moja mama jest dla mnie Supermamą bez programów edukacyjnych . Patrzenie na Jej rolę w moim życiu jest zmienne z wiekiem. Lata dzieciństwa to poczucie miłości. Lata młodości to okres buntu ( gdzie zawsze i tak mama miała rację). Okres dorastania - kiedy moja kobiecość i pragnienie życia na moich nowoczesnych zasadach grały pierwsze skrzypce. Okres emigracji i walki o wbicie się w nową rzeczywistość. Cokolwiek nie robiłam, czy to komuś podobało się czy nie, zawsze mama przy mnie była i jest. Teraz dochodzę do wieku średniego. Jestem dalej dzieckiem, ale robię się " mamą " dla swojej mamy. Martwię się kiedy dzwonię, a ona nie odbiera. Martwię się i pouczam, że tak się nie robi. (śmiech) Tłumaczę, że na słońcu długo nie wolno siedzieć. Pytam, czy dziś wszystko zjadła. A dlaczego nie powiedziała, że wróci późno. Ja od zmysłów odchodzę . Wracam do niej tym, czym Ona karmiła mnie przez lata. Zaszczepiła we mnie miłość i troskę o innych. Jestem tysiące kilometrów od Niej. Marzy mi się z Nią wspólny niedzielny obiad. Z milionów miejsc na świecie najbardziej chcę być blisko niej. Stąpając po swoich ścieżkach życia czuję, że jestem najbardziej szczęśliwą osobą kiedy mówię MAMA. Jedno z wielu słów które wypowiedziane w każdym zakątku świata powoduje zamyślenie, refleksję. Basia uśmiecha się dodając: życzę wszystkim mamom najcudowniejszych chwil w tej roli, a moją mamę chciałabym mocno uściskać i każdego dnia przypominać jej jak bardzo ją kocham i jak ważną jest osobą w moim sercu. Dziękuję za pomoc w napisaniu reportażu. Niektóre imiona zostały zmienione.
0 Komentarze
Odpowiedz |
Archiwa
Styczeń 2021
Cliquer ici pour modifier.
Cliquer ici pour modifier.
Stop, Stop, Stop! - krzyczę przerażona. |